niedziela, 27 kwietnia 2014

"Ballada o Conhornie - Prolog: Wstęp do pieśni"

Prolog "Ballady o Conhornie". Króciutki, więc liczę na to, że uda mi się dzisiaj wrzucić jeszcze właściwą pierwszą część. Mam nadzieję, że się Wam spodoba :)
____________________


Ostatnie dźwięki pieśni rozbrzmiewały w uszach słuchaczy, którzy długo nie mogli otrząsnąć się po smutku ogarniającym ich po wysłuchaniu pieśni o Hraldzie Ostrzorękim. Była to smutna ballada opisująca ostatnie miesiące życia legendarnego wojownika Haralda – legendarnego, ponieważ nie było żadnych dowodów na jego istnienie.
Bard Volun przeciągnął ostatni akord po czym wstał z głośnym trzaskiem prostując zastane kolana. Skłonił się lekko słuchaczom wciąż będącym myślami przy umierającym Haraldzie, po czym podszedł do wycierającego kufle barmana. Oparł lutnię o kontuar i naparł o niego.
- Nalej mi piwa – rzucił do mężczyzny, który bez słowa spełnił jego prośbę.
Ten chwyciła rzeźbiony, drewniany kufel i wychylił go jednym haustem. Odstawił go z hukiem na ladę i rzuciwszy barmanowi monetę, ruszył do wyjścia zabierając instrument.
- Mistrzu! – zawołali słuchacze otrząsnąwszy się z efektów wywołanych pieśnią. Ten zatrzymał się z twarzą zwróconą do drzwi – Nie zostaniesz a nami?
- Nie.
- Prosimy, Mistrzu zaśpiewaj nam coś jeszcze.
- Droga wzywa – odparł bard po chwili zastanowienia.
- Weźcie mnie na wóz to zaśpiewam.
Słuchacze w większości wieśniacy i prości ludzie zakrzyknęli ochoczo. Zaczęli wstawać jeden po drugim i wyprowadzili Voluna z karczmy. Wyglądali tak jakby chcieli ponieść śpiewaka, jednak jasno dał do zrozumienia, że uwłacza to jego godności, więc powstrzymali się przed dym, nie chcąc aby zmienił zdanie.
Kilku roślejszych wieśniaków wgramoliło się na wóz i pomogło wejść bardowi. Woźnica siadł na koźle i strzelił z bata. Konie ruszyły powoli, koła zaturkotały na brukowanej drodze. Pogoda była ładna, słońce stało wysoko0 na niebie, a ptaki przekrzykiwały się, jakby przeczuwając, że w okolicy znajduje się ich konkurent.
- Wieźcie mnie w kierunku Vanilen! - zawołał Valun, zajmując wygodną pozycję do grania. Uderzył delikatnie w struny, tak aby płynęła z nich delikatna muzyka – A ja zaśpiewam wam o wielkim choć mało znanym wojowniku, którego miałem zaszczyt poznać osobiście. Zaśpiewam wam balladę o Conharnie.
Bard urwał, przez dłuższą chwilę słychać było tylko stukot końskich kopyt, turkot wozu i delikatną melodię. W końcu jednak Valun kontynuował.
- Może i nie było to jego do końca prawdziwe imię, jednak często się nim przedstawiał, dlatego tak nazwałem ten utwór.

Jeszcze przez chwilę słychać było delikatną muzykę, a później bard mocniej uderzył w struny i zaczął czystym, dźwięcznym głosem, w którym nie sposób było się nie zatracić i nie sposób było mu się oprzeć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz